Cały dzień stałem w kolejce przed kinem Leningrad żeby kupić bilety na ten film i warto było, na te
czasy Wejście smoka to było przeniesienie się w czasie.
Heh, jakbym słyszał swojego ojca. Słowo w słowo :) Całe szczęście mi również zdołał zaszczepić zamiłowanie do klasyki.
Mnie też zaczarował ten film gdzieś ponad 30 lat temu!
Pamiętam, że widziałem go jakoś jesienią, już po najgorszym bumie, trochę się uspokoiło, ale kina i tak miały komplet.
Po seansie wracałem jak w transie, tunelu myślowym Bruce'a Lee ;)
To było coś, człowiek z łezką wspomina.
Inne filmy z B.L. z VHS u kolegów też.
Do tego te słynne legendy o "ciosie wibrującej pięści", który zabił Lee za to, że sprzeniewierzył się Wejściem Smoka jakimś tam zakazom zakonu.....
Akurat "leci" na TVN 7 i wzięło mnie na nostalgię. Pierwszy raz oglądałem go chyba '81, po długim staniu w kolejce za biletem. Pamiętam ten szał, jak chłopaki robili nunczako z byle kawałka drewna i kawałka łańcucha.
To se ne vrati. Gimbazy nie znajo :)
Te czarne buty, które ma Lee sprzedawały się jak świeże bułeczki. To nic, że po miesiącu rozlatywały się, ale były kultowe.